Jak się przygotować do samotnej podróży

Lista rzeczy do zrobienia, zwłaszcza przed wyjazdem poza Europę:

- zostawić komuś orientacyjny plan podróży i umówić się jak często będziemy w kontakcie. Zarejestrować podróż w systemie Odyseusz na stronie MSZ, zapisać – najlepiej w kilku miejscach – kontakty i telefony dyżurne do polskich ambasad;

- zrobić kopie dokumentów i na miejscu posługiwać się nimi. W Indiach paszportu żądają przy meldunku w każdym hotelu, w Boliwii będą go chcieli często w kasie na dworcu – w zamieszaniu łatwo go stracić z oczu, zapomnieć i nieszczęście gotowe. Posługujemy się więc kopią;

- wysłać na własny adres mailem skany paszportu, wiz, ubezpieczenia, kart pokładowych i innych dokumentów – w razie zgubienie czy kradzieży łatwo je będzie odtworzyć;

- zapisać kontakt ICE (od: „in case of emergency”), skrót ten rozpoznają służby ratunkowe na całym świecie i w razie wypadku zadzwonią na podany numer telefonu. Osobie kontaktowej zostawiamy informacje na temat naszych chorób, przyjmowanych leków, numer polisy itd. Numer ICE najlepiej zapisz w różnych miejscach, koniecznie - w telefonie komórkowym. Ten punkt jest ważny zwłaszcza dla osób podróżujących w pojedynkę;

- sprawdzić kolejność i zasady wyrabiania wiz (zwłaszcza w Afryce i Azji Środkowej, gdzie ich wyrobienie bywa czasochłonne, trudne i drogie); czy granice są na pewno otwarte (lądem nie da się np. przejechać z Armenii do Azerbejdżanu ani Turcji) i mogą z nich korzystać cudzoziemcy (jeszcze niedawno między rosyjskim Kaukazem i Gruzją mogli podróżować jedynie obywatele WNP). Uważać na pieczątki w paszporcie: ja np. nie mogę wjechać do Azerbejdżanu, bo mam w nim wizę Górskiego Karabachu - na własne życzenie, bo urzędnik lojalnie mnie uprzedził i zapytał, czy nie chcę jej osobno. Za to mimo osławionego stempla z Izraela (przekraczając granicę lądem nie da się go uniknąć) bez problemów wjechałam do Iranu;

moldowa 993
Ciągnąca się długim wąskim pasem wzdłuż Dniestru i faktycznie leżąca w granicach Mołdawii Republika Naddniestrzańska to jedno z państw nieuznawanych. A w kraju, który nie istnieje, nie mogą też przecież istnieć ambasady, więc w razie potrzeby nie będzie miał kto ci pomóc. Dlatego służby konsularne krajów zachodnich odradzają takie wyjazdy ostrzegając, że robisz to na własne ryzyko.
Byłam w kilku takich miejscach i mogę powiedzieć, że logistycznie podróż do nich nie różni się zbytnio od podróży w jakiekolwiek inne miejsce na świecie – jeśli dobrze się przygotujesz i będziesz przestrzegać zasad, powinno być ok. Na przykładzie Naddniestrza: żeby uniknąć kłopotów, jego granicy nie powinno pokonywać się tranzytem wjeżdżając z Ukrainy, a wyjeżdżając do Mołdowy, albo na odwrót. Najprościej wjechać i wrócić do Mołdowy – wjazd na 10 godzin nie wymaga żadnych formalności ani rejestracji i można wjeżdżać kilka razy. Wrażenia - gwarantowane.


- sprawdzić sytuację polityczną i bezpieczeństwo na miejscu - na stronach Ministerstw Spraw Zagranicznych kilku krajów (np. Polska, USA, UK, Australia, NZ). Tam, gdzie jest niebezpiecznie, po prostu się nie pcham. Pod hasłem „niebezpiecznie” kryją się dla mnie miejsca, gdzie toczą się działania wojenne, odbywają akty terroru, są porywani cudzoziemcy, niedawno przeszła klęska żywiołowa. Piszę „miejsca”, nie „kraje”, bo nawet w kraju niebezpiecznym można znaleźć miejsce stosunkowo bezpieczne – np. Korytarz Wachański w Afganistanie;

IMG 0326
Święta świętom nierówne. Takie jak na zdjęciu nie powodują oblężenia hoteli w mieście. Ale kiedy wylądowałam w Meszhedzie, najświętszym mieście Iranu, w Kurban Bajram, czyli jedno z najważniejszych muzułmańskich świąt, w towarzystwie kilkuset tysięcy pielgrzymów, w desperacji chciałam spać na ulicy  


- sprawdzić pogodę i lokalne święta, żeby nie wylądować na trekkingu w środku zimy albo bez rezerwacji w Pekinie w chiński Nowy Rok. W czasie dużych świąt i imprez wszystko jest droższe, zarezerwowane i wykupione z dużym wyprzedzeniem. Co do pory deszczowej, zwłaszcza w popularnej Azji, która w wielu miejscach wypada w polskie wakacje: trekking w górach w tym czasie to kiepski pomysł, ale „standardowy” wyjazd nie jest specjalnie uciążliwy – pada zwykle raz dziennie, krótko i solidnie i trzeba to po prostu przeczekać (uciążliwa bywa za to wilgotność);

Nordkapp 147
Długi majowy weekend w Norwegii - dla mnie bomba, dla szukających pierwszych promieni wiosennego słońca może niekoniecznie

- kupić porządne ubezpieczenie. Ubezpieczenie z niską kwotą gwarantowaną (czyli sumą, jaką ubezpieczyciel przeznaczy maksymalnie na nasze leczenie) daje jedynie złudne bezpieczeństwa, bo w razie naprawdę poważnego wypadku pieniędzy zwyczajnie nie wystarczy. Za wszystko wycenione ponad tę kwotę będziesz płacić z własnej kieszeni. Zadziwiająco często słyszę wokół siebie ludzi, którzy jadą bez ubezpieczenia nonszalancko kwitując: „słyszałam, że tam jest tanio, w razie czego zapłacę więc za wizytę u lekarza”. Ubezpieczenie nie jest po to, żeby pokryć koszty za „zwykłą” wizytę. Nawet jeśli będzie kosztowała 5 tys. zł, bo złamiesz nogę, z płaczem, bo z płaczem i zgrzytając zębami, nazbierasz tą kwotę i oddasz. Ze specjalistycznego leczenia na OIOM-ie po wypadku nie wypłacisz się do końca życia. Ubezpieczyciela najlepiej wybrać metodą rekomendacji – im więcej osób korzystało, nie miało problemów z wypłaceniem pieniędzy, ani innych uwag, tym większa szansa, że wszystko będzie ok.;

- jeśli wyjeżdżasz w tropiki najpóźniej 5-6 tygodnie przed wyjazdem trzeba pójść do lekarza chorób egzotycznych. Być może potrzebne będą szczepienia – niektóre wymagają kilku dawek, a pierwsza zaczyna działać dopiero po miesiącu – i profilaktyka antymalaryczna. Tu ważna uwaga: pod hasłem choroby tropikalne kryją się choroby występujące jedynie w tropikach (np. malaria, denga), ale również takie, których u nas już nie ma z racji masowych szczepień (np. polio, tężec). Wiele z nich nie uodparnia jednak dożywotnio i trzeba je powtarzać;

- wiedzieć, czego się spodziewać i jak się zachowywać na miejscu, np. czy są bankomaty, czy też trzeba zabrać zapas gotówki albo czy będzie nam potrzebny odpowiedni strój.

IMG 4060
Jerozolima w piątkowy wieczór


No dobrze, a skąd to wszystko wiedzieć? Najlepsze źródło to oficjalne strony internetowe – rządowe, ministerialne, turystyczne, maile do agencji, informacje z przewodników i relacji tych, którzy już tam byli (fora, blogi). Choć w tym ostatnim przypadku trzeba zachować czujność bo po pierwsze – przepisy się zmieniają, po drugie – to, że coś nie dotyczyło kogoś innego nie znaczy, że nie będzie dotyczyło też ciebie (różne okoliczności).

Podróżując w pojedynkę trzeba mieć pomysł na wyjście z każdej sytuacji. Dlatego przed swoim pierwszym długim wyjazdem usiadłam i wypisałam na kartce wszystkie dręczące mnie strachy, a potem - ich rozwiązania. Wentylem bezpieczeństwa jest też dla mnie budżet - podróżuję za niewielkie pieniądze, ale nigdy nie mam ich na styk i jeśli gdzieś nie czuję się pewnie to nie zastanawiam się, czy mnie na to stać, tylko np. wynajmuję pokój w droższym hotelu. Mam odłożone pieniądze, które w razie potrzeby pozwolą mi wrócić w każdej chwili z każdego miejsca na ziemi. Mam też dobre ubezpieczenie i porządny bank, w którym w razie problemów konsultanci rzeczywiście próbują mi pomóc, a nie klepią automatyczne formułki. Przede wszystkim jednak nie muszę sobie niczego udowadniać i jeśli coś uznaję za niebezpieczne, po prostu tego nie robię.